Nasza pierwsza zorza







Na północy zorza jest prawie codziennością. Planując podróż do Kiruny cały czas mieliśmy w głowach myśl, że może uda nam się zobaczyć zorzę. Ale aby ją zobaczyć musi się złożyć kilka czynników. Jednym z nich jest bezchmurne niebo. Niestety przez cały nasz pobyt sypał śnieg i było pochmurno, zarówno w dzień jak i w nocy. Całe niebo pokryte szarą masą chmur. A jednak ostatniego dnia gdy się obudziliśmy zobaczyliśmy piękne niebieskie niebo. Słońce ukazało nam się z pięknymi intensywnymi kolorami. Szybko poszliśmy na spacer aby korzystać ze światła słonecznego. Mimo że cieszyliśmy się z pierwszego słonecznego dnia na północy, to jednak cały czas czekaliśmy na wieczór i noc. W dzień znaleźliśmy idealne miejsce do obserwacji nocnego nieba więc wieczorem wyszliśmy na polowanie i patrzyliśmy uważnie w górę. Po kilku minutach zaczął się spektakl. Zaczęło się delikatnie, a potem coraz intensywniej zielona wstęga zaczęła płynąć na niebie. Choć mróz dawał się we znaki, -20 st, to wytrzymaliśmy prawie do końca. Było pięknie! Choć nie trwało to bardzo długo to byliśmy bardzo szczęśliwi, że udało nam się zobaczyć zorzę. Oto efekty naszych łowów.




























Było zimno, mroźnie ale pięknie. Chcemy więcej, więc będziemy częściej obserwować nocne niebo i łowić zorzę. Bardzo nam się spodobało! Może trafimy na burzę magnetyczną w Tromsø? 😎 kto wie😉


Komentarze

Popularne posty